Urodziłem się -
bo od czegoś trzeba było zacząć, jak mówi Mrożek - w 1954 roku, rok po śmierci Stalina, trzy lata przed śmiercią Alberta Camusa.
Wiersze zacząłem pisać w 16 roku życia. Początkowo niezbyt świadomie, oczywiście. Do dziś nie jestem całkiem przekonany, na ile mój debiutancki, cienki tomik "Bezpieczna odległość" wydany w 1975 roku był wytworem artystycznie zamierzonym. W latach 70-tych i 80-tych udawało mi się publikować wiersze w czasopismach, ale raczej - z własnego wyboru - sporadycznie, a od tzw. życia literackiego trzymałem się także z daleka, żeby uniknąć jego pozaliterackich wymagań, ułatwień i kompromisów. Z tego okresu najbardziej cenię wydany w "podziemnym" wrocławskim piśmie "Obecność" blok wierszy, kilka tekstów w dominikańskim miesięczniku "W drodze" oraz coś w paryskiej "Kulturze".
W 1984 roku uzyskałem azyl polityczny w Szwecji, po pokrętnych również i dla mnie latach na początku tamtej dekady (tak, byłem internowany; nie, nie uważam się za szczególnego bojownika o wolną Polskę). Podobnie jak w Kraju pracuję tutaj w psychiatrii jako terapeuta - po przekwalifikowaniu się (ukończyłem polonistykę na toruńskim UMK) i odpowiednim uzupełnieniu wykształcenia.
Przez wiele lat pisałem wiersze nie zabiegając o ich publikowanie, ale od ok. 2001 roku rozpocząłem - za namową przyjaznych mojemu pisaniu
kolegów w Polsce - powolny powrót do Kraju jako poeta: kilka publikacji w pismach (Fraza, Przegląd Artystyczno-Literacki), wieczór autorski w toruńskim Dworze Artusa oraz udostępnianie w ostatnich miesiącach swoich nowych wierszy w internetowej witrynie Nieszuflada (pod pseudonimem normal ramol) - gdzie np. znalazłem kilkoro przyjaciół, surowych krytyków, a nawet jednego tłumacza moich wierszy na angielski (rezultatem tego jest np. publikacja przekładów dwóch moich tekstów w nowojorskim periodyku Circumference spring/summer 2005).
W końcu marca 2004 ukazał się nakładem warszawskiej oficyny wydawniczej "Nowy świat" zbiór moich wierszy z lat 2000 – 2002 pt. "Sen
odwykowy". W kwietniu 2005 zaproszony zostałem na Spotkania Uli - wspólne spotkanie autorskie Justyny Radczyńskiej i moje - w warszawskim klubie Diuna, oraz na wieczór autorski do toruńskiego klubu Salvador.
O swoim pisaniu nie lubię mówić, co nie znaczy, że nie potrafię. Posłużę się jednak cudzym głosem. Przy okazji publikacji we "Frazie" Janusz
Pasterski napisał w swojej impresji krytycznoliterackiej m.in. "przyciąga mnie oryginalne postrzeganie świata, zmysłowe i jednocześnie refleksyjne, sugestywne w opisie, barwne i wieloznaczne...", i dalej: "język (R.K.) wprowadza nową jakość, zrzuca z siebie schematyzm komunikacyjny, zaskakuje łączeniem znaczeń i dźwięków. Czasem zatrzymuje się jakby na "przedsłowiu", odsłaniając niespodziewanie materię świadomości i tworzywa..." oraz "Kaźmierski nie kryje przy tym literackich powinowactw swoich wierszy, zaznaczając w nich związki z poezją Tuwima, Białoszewskiego czy - szerzej - z lingwizmem. Mimo tego potrafi zaznaczyć w nich swą odrębność, bez nerwowego oglądania się za siebie. Zaś ironiczne nacechowanie (...) utworów równoważy sensownie proporcje..." Czy moi czytelnicy potwierdzą swoimi wrażeniami powyższe przychylne opinie, pozostaje sprawą całkiem otwartą.
(tekst napisany w 2005 roku, może 2006?)