Już tydzień nie pije, słychać: nie bije.
Cieszy się jak dziecko, co dostało rower,
który jest za duży. Dziecko jednak rośnie,
widzi, że miasto też urosło, rozpycha się
ulica, podstawia nogę. Sny przed nim
uciekają i gonią go równocześnie.
Tydzień złożony z odpowiedzi, czy
z milczenia, pytania, pytania. Obaj
milczymy, ale naszej wspólnocie
nie wystarcza światła, żeby pokazać
więcej niż skrawek, zamazane rysy,
rany oczu przemyte szmatą świtu.